środa, 27 kwietnia 2011

Dłonie pełne dotyku...

Wczoraj napisałem o zapachu,
jaki czasem w pamięci łączy nam się z kimś szczególnym...
Ale to tylko jeden ze zmysłów...
A przecież poznajemy się i kochamy za pomocą wszystkich...
Pora więc na następny...











Dłonie pełne dotyku
jak miękkie ciepło świecy
co dreszczem i drżeniem
po palcach przebiega

Co ciepłem się rozlewa
w mięśniach wre ukropem
jak z kamertonu
to samo wydobywa brzmienie

Zapachem kwiatów
i kawy o poranku
widokiem słońca
na twarzy wspomnieniem

Odgrodzę się od stali
od jej zimna i wrzasku
ogrzeję się i otulę
do wieczora,od brzasku

By do Ciebie wrócić
dotknąć Cię i razem zasnąć...


Tym razem za wspaniały obraz dziękuję  Cassandrze O'Connor Sheldon...

3 komentarze:

  1. Z wielka przyjemnością "ukradłabym" ten wiersz do mego ostatniego, trzeciego, opowiadania. Każde z nich zostało zainspirowane Twoimi wierszami.
    Nie chcę wchodzić w dyskusję z Anonimowym Gościem na Twoim blogu.
    Jedni czytają głową - inni sercem.
    Miłego pobytu w kraju.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapewniam Cię, że nikt tak jak ja nie czyta sercem... Może właśnie warto wymieniać myśli nad czymś tak pięknym? Pozdrawiam, tkaitka...

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje myśli są piękne, ale nieuczone, skromniutkie.Przez cale życie coś tam z racji wyuczonego zawodu musiałam analizować. Dlatego tu nie rozbieram wiersza na części. Jeśli mi się podoba - biorę go w dłonie i przytulam do serca. I cieszę się, że jest ktoś, kto potrafi tak pięknie napisać, zaśpiewać, zagrać. Tylko tyle.

    OdpowiedzUsuń