Wczoraj napisałem o zapachu,
jaki czasem w pamięci łączy nam się z kimś szczególnym...
Ale to tylko jeden ze zmysłów...
A przecież poznajemy się i kochamy za pomocą wszystkich...
Pora więc na następny...
Dłonie pełne dotyku
jak miękkie ciepło świecy
co dreszczem i drżeniem
po palcach przebiega
Co ciepłem się rozlewa
w mięśniach wre ukropem
jak z kamertonu
to samo wydobywa brzmienie
Zapachem kwiatów
i kawy o poranku
widokiem słońca
na twarzy wspomnieniem
Odgrodzę się od stali
od jej zimna i wrzasku
ogrzeję się i otulę
do wieczora,od brzasku
By do Ciebie wrócić
dotknąć Cię i razem zasnąć...
Tym razem za wspaniały obraz dziękuję Cassandrze O'Connor Sheldon...
Z wielka przyjemnością "ukradłabym" ten wiersz do mego ostatniego, trzeciego, opowiadania. Każde z nich zostało zainspirowane Twoimi wierszami.
OdpowiedzUsuńNie chcę wchodzić w dyskusję z Anonimowym Gościem na Twoim blogu.
Jedni czytają głową - inni sercem.
Miłego pobytu w kraju.
Pozdrawiam serdecznie!
Zapewniam Cię, że nikt tak jak ja nie czyta sercem... Może właśnie warto wymieniać myśli nad czymś tak pięknym? Pozdrawiam, tkaitka...
OdpowiedzUsuńMoje myśli są piękne, ale nieuczone, skromniutkie.Przez cale życie coś tam z racji wyuczonego zawodu musiałam analizować. Dlatego tu nie rozbieram wiersza na części. Jeśli mi się podoba - biorę go w dłonie i przytulam do serca. I cieszę się, że jest ktoś, kto potrafi tak pięknie napisać, zaśpiewać, zagrać. Tylko tyle.
OdpowiedzUsuń