Są takie wiersze,które czytane za każdym razem wzbudzają nieco inne emocje...
W zależności od nastroju,atmosfery czy nawet pory dnia...
Ja mam podobnie z obrazami Lidii,do niektórych wracam z uporem...
Bo,za każdym razem widzę na nich coś innego...
Oryginalny tytuł to "Tenderness"....
Ale ja z upodobaniem dopisuję do niego inne nazwania...
Kadzidło w dłoniach...
Obsypana rumieńcem pocałunków skrytych
Owiana oddechem,gorącym i spiesznym
w dotyku lekkim,tak słodkim i grzesznym
jak wonne kadzidło wdychana nareszcie
Czekana i chciana,pragnieniem bezsennym
w noc ciemną i pustą,tęskniona bezmiernie
W dłoni kadzielnicy,w cieple moich oczu
parujesz i się roztapiasz,zamieniasz się w popiół
wypełniając powietrze,moje płuca i oczy
stapiasz się ze mną i łączysz,w rytmie każdej nocy
w akord bijący pod niebo,jak grzmot i błyskawice
co słońce budzi do blasku i ziemię z posad wyrywa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz