środa, 27 kwietnia 2011

Dłonie pełne dotyku...

Wczoraj napisałem o zapachu,
jaki czasem w pamięci łączy nam się z kimś szczególnym...
Ale to tylko jeden ze zmysłów...
A przecież poznajemy się i kochamy za pomocą wszystkich...
Pora więc na następny...











Dłonie pełne dotyku
jak miękkie ciepło świecy
co dreszczem i drżeniem
po palcach przebiega

Co ciepłem się rozlewa
w mięśniach wre ukropem
jak z kamertonu
to samo wydobywa brzmienie

Zapachem kwiatów
i kawy o poranku
widokiem słońca
na twarzy wspomnieniem

Odgrodzę się od stali
od jej zimna i wrzasku
ogrzeję się i otulę
do wieczora,od brzasku

By do Ciebie wrócić
dotknąć Cię i razem zasnąć...


Tym razem za wspaniały obraz dziękuję  Cassandrze O'Connor Sheldon...

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Pamięć zapachu...

Po przerwie na świąteczny pobyt w Polsce,
pora wrócić do pracy i do pisania...
Zastanowiła mnie kwestia pamięci,
tego jak zapamiętujemy zdarzenia i sytuacje...
Jak różnymi zmysłami je zapamiętujemy i jak potem do nas wracają...










Zapachem otulona,jak szalem
co miękko ciała dotyka
stoisz w drzwiach
z tym wahaniem
które za progiem znika

Perfum zapach wspaniały
zmieszany z tobą,w pamięci
w cieniu,w ciszy,w dotyku
na zawsze już będzie ze mną


obraz-Lidia Wylangowska

czwartek, 14 kwietnia 2011

Wiolonczela..

Jako,że pora jest późna,to taki cichutki będzie ten wiersz...
Jest w nim takie porównanie,którego chętnie używam...
Do muzyki,granej na szlachetnym instrumencie...
I przyznam się,że wciąż nie wiem dlaczego lutnicy
nadawali właśnie takie kształty swoim dziełom...
Czy tylko z takiego kształtu można
wydobyć dźwięk na prawdę piękny?










Jak z wiolonczeli łkanie
leciutki pomruk
z ciebie wydobywam

ciągnąc dłonią jak smyczkiem
po biodrach krzywiźnie
i przebierając palcami

na szyi twojej gryfie
odkrywając ramiona
zdobywając szczyty

zawłaszczając w całości
świat twój nie odkryty
przed nikim,tak jak przede mną

w całości ofiarowany
kiedy gwiazdy bledną
z zazdrości dla twych oczu

blasku oddawania
tego co jest najczystsze
Twojego kochania








Tak,jak wspominałem,mam obrazy które opisuję wciąż na nowo...
I za każdym razem,kiedy na nie patrzę,widzę w nich nowe obrazy...
Do tego jeszcze powrócę,możecie być pewni...

środa, 13 kwietnia 2011

Pasmanteryjne kokieteria...

Kiedy pokazałem poprzedni wiersz usłyszałem pytanie,o zamki błyskawiczne...
Hm...
A właściwie czemu by nie...
Wprawdzie są mniej romantyczne i odbierają przyjemność "zrywania opakowania"...
Ale skoro rzucono rękawicę...Trzeba ją podjąć...









Błyskawiczny zamek...


Błyskawiczny zamek
jak smok zębaty

co paszczę zatrzasnął
na twych wdziękach chciwie

z wolna się uśmiecha
na dotyk upojny

od jednego kącika
odsłaniając powolnie

mym dłoniom odkrywczym
krainy rozkoszne

dla oczu i myśli
eksploracji żadnych

dotąd uwięzioną
za zębów rzędami

bym się nimi cieszył
i odkrył ustami...

Brama guzików...

Jakoś tak dziś mnie naszły tematy pasmanteryjne....
Czy może kokieteryjne...
Bo,nie ma nic bardziej podniecającego,od rozpakowywania prezentu...
Na który się czeka i liczy godziny i minuty,do niego....











Pijana zachwytem i szczęściem
obrony już poniechała
zza murów ubrania,jak więzień
wyrywa do mnie się cała

Zza bramy guzików i haftek
targając ich sznury i rzędy
by spleść się ze mną,wyprężyć
w gonitwie,gdzie nie ma zwycięzcy...





nad wierszem wspaniały obraz,oczywiście autorką jest Lidia Wylangowska...
                   Wilde at heart

wtorek, 12 kwietnia 2011

Dla don Kichota...

Wiecie,żebyście nie pomyśleli,że ja taki tylko poważny...
Nic z tych rzeczy,jedną z moich ulubionych czynności jest powodowanie uśmiechu,
śmiechu czy nawet czasem jego wybuchów...
Ale czy śmiech mógłby się obejść bez odrobiny...Hm...Tego co zwykle....









W wiatraka cieniu,
postać się jakaś pojawia

W zardzewiałej zbroi
kopię dzielnie nadstawia

Jednym okiem łypiąc
na śmigi furczące

Drugie ku jakiejś kobiecie
obraca płonące

Biedny don Kichocie
wybierz sobie wreszcie

Wolisz guzy zbierać
czy dać się uwieść niewieście

Lepsze razy i sińce
czy słodkie pieszczoty

Twardy z konia upadek
czy czuły jej dłoni dotyk

W czerwieni...

Działanie kolorów na nas,jest opisywane w różnych książkach...
Są szkoły terapii kolorem,jakieś techniki relaksacyjne...
Ale ja wolę pomyśleć dziś o czymś drapieżniejszym...
O ognistej czerwieni...






                                 Tango-autorka Lidia Wylangowska


W czerwonej oprawie z karminu
jak dwie perły w skąpca
skarbczyku ukryte

zwieńczone pysznymi łukami
drzemią dwie czary zachwytu
nad nimi jak dwie skały

ramiona strzeliste i jasne
szyją zwieńczone łabędzią
twarz zdobną w rumieniec niosą

z ust bramą brzemienną
witaniem i całowaniem
otwarciem na moje przybycie

gdy na kolana upadły
złożę na nich me własne
i całe me życie.....

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Oczekiwanie...

To może śmiesznie zabrzmi w pierwszej chwili...
Ale jest taka chwila,kiedy wszystko zamiera w oczekiwaniu...
Kiedy dokładnie wiadomo,co się stanie i samo oczekiwanie jest tego częścią.....
To,jak zatrzymany czas na obrazie,
kiedy wszystko zastyga pomiędzy zapowiedzią,a spełnieniem...



                                       Ewa-autorstwa Lidii Wylangowskiej



W czerwień ust ubrana
okryta nagością
czekasz mego dotyku
z oddechu spiesznością

Napięciem i drżeniem
i serca łopotem
mrowieniem w duszy
szybkim myśli lotem


Prawda,że to też czujecie?

Kadzidło w dłoniach...

Są takie wiersze,które czytane za każdym razem wzbudzają nieco inne emocje...
W zależności od nastroju,atmosfery czy nawet pory dnia...
Ja mam podobnie z obrazami Lidii,do niektórych wracam z uporem...
Bo,za każdym razem widzę na nich coś innego...
Oryginalny tytuł to "Tenderness"....
Ale ja z upodobaniem dopisuję do niego inne nazwania...








Kadzidło w dłoniach...


Obsypana rumieńcem pocałunków skrytych
Owiana oddechem,gorącym i spiesznym
w dotyku lekkim,tak słodkim i grzesznym
jak wonne kadzidło wdychana nareszcie
Czekana i chciana,pragnieniem bezsennym
w noc ciemną i pustą,tęskniona bezmiernie

W dłoni kadzielnicy,w cieple moich oczu
parujesz i się roztapiasz,zamieniasz się w popiół
wypełniając powietrze,moje płuca i oczy
stapiasz się ze mną i łączysz,w rytmie każdej nocy
w akord bijący pod niebo,jak grzmot i błyskawice
co słońce budzi do blasku i ziemię z posad wyrywa...

niedziela, 10 kwietnia 2011

Aksamit....

Hm...
Taniec,który rozgrzewa i jest walką,o nagrodę,
o zwycięstwo,o dominację....
Jest wstępem do czegoś jeszcze wspanialszego...
Tam,gdzie słowa przestają się liczyć,
a mimo to jakoś wciąż próbujemy zamykać to w słowa....
A może tym razem się uda...





Tak pięknie ubrana
w skóry twej aksamit
światło i wstyd kobiecy
śmiało mając za nic

Wabisz moje oczy
i dłonią przyzywasz
by zamiast niemego zachwytu
działa się prawdziwa

Miłość między nami
na dłonie i uda
pojedynek pieszczot
ręce,biodra i usta


I tym razem,obraz pędzla Lidii Wylangowskiej....
Jest niesamowitą piewczynią,tego co z wnętrza płynie na zewnątrz...

Corrida....

Zawsze zachwycałem się tańcem flamenco...
Jest taki pierwotny i pełen energii...
Każde wykonanie ma właściwie swoją historię,
którą opowiada i przypomina walkę....
Z jednej strony siła,z drugiej gracja i zwinność....
Czy nie jest to nam skądś znane?






Dwa kroki do przodu,
minka tak niewinna
Piruet i finta
sztychu ostra klinga

Dwa słowa ode mnie
i cztery od ciebie
tu uśmiech zalotny
miekkie pochylenie

Jak espada tak krążysz
i zwodzisz me oczy
wstęgi zarzucając
ruchem tak uroczym

Aż odejść nie zdołam
wciąż oczami wodząc
stanę się bezradny
Kochając i pragnąc
i stracić cię bojąc

Usta...

Jakoś tak "całuśnie" się dziś zrobiło....
Ale to bardzo przyjemny temat i miło jest o nim myśleć i pisać...
Przypomnieć sobie chwilę przed pierwszym,
a może jakimś szczególnym...
No,to tak tylko....
Pomyślmy i powspominajmy,a może postarajmy się,
żeby mieć co wspominać....:*




Jak płatki kwiatów rankiem
na słońca witanie
tak usta wybiegają
drugim na spotkanie

Skropione rosą uśmiechu
pociągnięte żądzą
kiedy myśli i pragnienia
tylko na wargach błądzą

Z nadzieją na spełnienie
na dotyk z pieszczotą
na brak odpowiedzi
A co będzie potem?








I z przyjemnością prezentuję kolejny obraz Lidii Wylangowskiej...
Prawda,że cudownie kusi do pocałunku?....

Pocałunki...

Ha,ha,ha.....
Nareszcie zrobiło się ciepło i pocałunek pod gołym niebem nie grozi spierzchnięciem warg....
Ciekawe jest jak wielką moc mają właśnie pocałunki...
A sztuka ich dawania i przyjmowania jest jedną z zagadek,
które odkrywamy z zapartym tchem....
To wielka i mordercza broń,nasze Muzy o tym doskonale wiedzą....
Więc nie brońmy się,niech nas nią zdobywają....

                                              Virginie by Didier Goldstin




Życie piękne,wspaniałe
w biegu,w szaleństwie i pędzie
zostawię w miejscu wstrzymany
pojmany morderczym narzędziem

Co siły odbiera i rozum
i wolę kruszy i spala
jednym twych warg muśnięciem
dotykiem z ognia i ciała


Moim narzędziem jest pióro,sam tak pięknych fotografii nie umiem robić....
Więc tym razem do wiersza zaprosiłem Muzę mojego Przyjaciela,Diediera Goldstina....
Jego zdjęcia świadczą o tym,że od lat jest tak samo zakochany w swojej żonie,jak ja w mojej...

sobota, 9 kwietnia 2011

Wiosny ciąg dalszy....

Wiosna poza marzeniami budzi też w nas energię....
Taką bardzo pierwotną,pchającą do tworzenia nowego życia...
Wiecie o co mi chodzi....
Ciekawe,że to dopada nas właśnie teraz,razem z całą Przyrodą...
Nie wiem,czy wieczorem poczuję ten zew Natury....
To mogło by się skończyć,jakimś erotykiem....
Ale na razie wciąż mam przed oczami coś innego....


Oczekiwanie wiosny-Cassandra O'Connor Sheldon




Poranne słońce drogą mnie prowadzi
pokazując cuda,oczy moje bawi
ziemią się budzącą,w nieśmiałej zieleni,
kwiatami rozpędzonymi do słońca dążeniem

Idę zachwycony tym wielkim budzeniem
drzewami co zbierają siły,na liści rodzenie
pąków rozpękaniem,ptaków poruszeniem
szukających gniazda pomiędzy drzewami
w gałęziach obietnic,z przyszłymi liśćmi

Czy raczej z obietnicą liści,bezpieczeństwa
przed wścibskim okiem dla swego maleństwa
drobiazgu co wybuchnie zgłodniałym świergotem
by latem z gniazd wylecieć,radosnym trzepotem




Dziękuję Ci Cass,za te brzozy...
Kocham te drzewa,są dla mnie zawsze wyjątkowo piękne...

Wiosenne marzenia...

Wiosna to taki dziwny czas...
Wszystko się budzi i otrząsa z zimowego snu...
I marzy,że ta wiosna będzie inna,wyjątkowa,
że przyniesie coś czego jeszcze żadna inna nie przyniosła...
To bardzo piękne i uniwersalne marzenie,delikatne jak pierwsze kwiaty...
I trzeba je delikatnie pielęgnować,żeby urosło w siłę..










Wiosenne marzenie,obudzone słońcem
ledwo widoczne,leciutkie i drżące
rodzi się w naszych w głowach,
ze słońcem z kwiatami

Trzeba je zobaczyć i złapać palcami
delikatnie i czule,tak kruche i zwiewne
jak pierwszych krokusów płatki...
błękity na trawie zwanej dniami


Lidzia,dziękuję Ci za Alicję w krainie czarów,wszyscy potrzebujemy takich,
żeby nasze życie było piękniejsze...

piątek, 8 kwietnia 2011

Róża bez kolców....

Róże bez kolców występują w ogrodnictwie....
Są tak samo piękne,ale czy są prawdziwe?
Ktoś powiedział,że nic nie jest tylko dobre,
nic nie jest tylko piękne....
A może kolce są potrzebne,żeby piękno było bardziej wartościowe...
Kiedy trzeba je zdobyć i utrzymać,nawet w krwawiących dłoniach...





Róża bez kolców nie rani
nie szarpie mi dłoni na strzępy
więc czemu ja wciąż liżę rany
i czemu się proszę następnych

Miłość bez bólu jest słaba
nie daje szansy uczuciom
by rosły,dojrzały,okrzepły
na kolcach i na ukłuciach


I coś chyba w tym jest...
A za zdjęcie tym razem dziękuję Diedierowi Goldstinowi,
którego wspaniałe zdjęcia podziwiam od dawna....

Uniwersalność...

Jedna z moich Muz(może kiedyś bliżej to wyjaśnię) napisała,
że obraz i słowo mają osobno swoją wartość...
Ale kiedy się je połączy,to dostają takiego POWERA,że Uhhhh!!!
Trudno się z tym nie zgodzić,sam zauważyłem,
że niektóre z obrazów aż proszą się o jakiś dopisek...
Tak jest nie tylko z obrazami Lidii,są też i inne....
I do kompletu jeszcze zdjęcia,jakie znajduję czasem w albumach znajomych...
Niżej jest jeden z takich przypadków,obraz autorstwa chyba mogę tak powiedzieć,
Przyjaciółki z Kanady,utalentowanej i wesołej kobiety,pełnej energii i ciepła,Cassandry O'Connor Sheldon...
I jest dowodem,że odczucia nie używają żadnego innego języka,jak one same...



Motyle snu wciąż drzemią
na Twoich skroniach
ledwie skrzydełka
prężąc czasami jak w locie
po krainach marzeń

Wachlują i łaskocząc
uśmiech powodują 
razem z nimi na twej twarzy
leniwie odpoczywający

Śpijcie motyle dalej
od słońca skrzydłami osłońcie
niech uśmiech,nie znika
a krainy świetliste wciąż
będą waszym domem

Choć kawa i śniadanie
dawno już zrobione...

       Pozdrawiam Cię Cass i dziękuję za obrazy.....

Małe wyjaśnienie...

Czasem zastanawiam się skąd właśnie takie pisanie...
I chyba nie ma na to jednej odpowiedzi...
Trochę to kwestia chwili,trochę może sam jestem sobie winny....:)
Ale sporą rolę odgrywają takie piękne momenty warte zapamiętania...
Jakiś obraz,jakieś odczucie,czy ulotny nastrój,domagający się komentarza...
Sporą rolę w tym mają obrazy pewnej malarki....Lidii Wylangowskiej...
Natknąłem się na nie dość niespodziewanie ale bardzo do mnie przemówiły...
Jeden z nich,zamieściłem we wcześniejszym wpisie i dzięki Jej przyzwoleniu,
będę czasem je Wam pokazywał,z moim skromnym dopiskiem....



Oto Jej piękna Samba....
I mój dopisek...

W półcieniu słonecznym
tak miękim i ciepłym
w muzyce się nurza
nurcie niebezpiecznym
Porwana,zdobyta
jak łup,prawie pewny
w sieć rytmu złapana
dotykiem niepewnym
Więc niech gra muzyka
niechaj drżą jej dłonie
by sama zdobyła i
Łowca padł zniewolony...

                          Dziękuję Ci Lidziu,za obrazy i to,że mogę je czasem opisywać....
                                       I dzielić się nimi...

Anioły...

W moim życiu jest parę Aniołów,poza oczywistymi...
Żoną i córką...Są to Anioły z daleka,czasem na "dochodne",
pojawiające się co jakiś czas,żeby pomóc w czymś,czy pocieszyć...
Dzięki ich interwencjom życie jest łatwiejsze i znośniejsze....



Anioły skrzydlate pośród nas mieszkają
i chociaż czasami ludzkie troski mają
wciąż skrzydeł użyczają dniom
naszym smutnym i powszednim...

Znosząc nasze humory,wady i wybiegi
by je zwabić,zatrzymać,zawładnąć dla siebie
by choć przez chwil kilka były razem z nami
gdy jesteśmy smutni i dniem spracowani

W szarości i smutku,dzielą się swym niebem
karmiąc kiedy głodni ze świata wracamy
do domów z ich skrzydeł,głosu,ramion
od świata chroniących,codziennie tak samo...

                       Dziękuję Wam,moje Anioły....

czwartek, 7 kwietnia 2011

Początek....

Początek,jak to zwykle był dziełem "PRZYPADKU"....
Od jednego wiersza wpisanego w pośpiechu,jak życzenie na dobranoc...
Wcześniej nigdy nie myślałem poważnie o dzieleniu się moimi wierszami z kimś więcej...
Zawsze były tylko chwilą,zapisaną gdzieś na kartce,czy na ekranie komputera...
Ale właśnie ten jeden wiersz,wypatrzony i zauważony,zainspirował KOGOŚ do baczniejszego przyjrzenia się
i samemu wierszowi,i wstawiającemu....
I tak się zaczęło...
Dym z wonnych kadzideł
ścieli się po ziemi
jak cienie dobrych duchów
krążących po ziemi...
Wiecznie czuwających,
nad Tobą, nade mną,
kiedy wszystko zawodzi
kiedy w duszy ciemno
siwymi strużkami wciskają się wszędzie
rozpędzając mroki
szepcząc-dobrze będzie...

Z podziękowaniem,za odwagę....